W listopadzie 2010 roku Zbigniew Stradomski obejmując fotel burmistrza po swoim poprzedniku Augustynie Ormantym otrzymał od niego w spadku zaplanowany budżet i unieważnienie kary, którą wcześniej naliczono gminie.
Gdy Stradomski otwierał kolejne szafy po Ormantym, szybko je zamykał, bo nie wiedział, co ma z tym robić. Leżały tam sterty dokumentów urzędowych, a nie pojedynczy szkolny dziennik. Aby zapoznać się z zastaną dokumentacją dwa lata to za mało, więc powołał do pomocy zastępcę i doradcę.
Tymczasem dwa lata po wyborach Kalwaria Zebrzydowska wydała masę pieniędzy na nowe umowy zlecenia. Administracji Stradomskiego udało się, bo poprzednik jakoś wymigał się z kary, a dziś wynosi ona tylko 0,5 mln zł.
Stradomskiemu udało się, że poprzednik pozostawił mu do odebrania kilka inwestycji, jak na przykład Orlika, Salę gimnastyczną w Przytkowicach, czy remont Budynku Wielofunkcyjnego.
Pierwsze zabrał się za ośrodek kultury, gdzie młodego dyrektora zastąpił starszym bibliotekarzem z legitymacją PO. Jedną z pierwszych decyzji nowego burmistrza było obniżenie sobie pensji o 2 tysiące złotych, a zarazem powołanie zastępcy z pensją powyżej 6 tysięcy. Burmistrz większych Wadowic i to w dodatku kobieta potrafi rządzi sama, a on się bał? Miał jednak do tego prawo.
W normalnych warunkach każdy polityk rządziłby sam i dobierał sobie ludzi młodych i operatywnych, a nie wypalonych polityków. Ale nie w naszym powiecie.
Na półmetku swoich rządów Stradomskiemu przyszło odpowiedzieć za wcześniejsze decyzje kadrowe i niespełnione obietnice. Referendum, które mu zafundowano miało być oceną dotychczasowych „osiągnięć i dokonań”. Do demokratycznego uczestnictwa nawoływali Tomasz Baluś i Jerzy Rojek z NaszejKalwarii.
Pełnomocnik grupy referendalnej Zofia Jończyk narażając się na różnego rodzaju ataki ze strony zwolenników włodarza dała mieszkańcom możliwość oceny. Ocenie nie chciał się jednak poddać sam Stradomski pisząc listy do mieszkańców, w których litościwie prosił o bojkot mechanizmu oceny. Niepokorni, na których ów list nie działał zostali skutecznie zastraszeni przez lepiącego po gminie plakaty Kocicha i jego sługusa Statywa. W poniedziałek, 14 maja, organizatorzy referendum uświadomili sobie, że większość mieszkańców jest wystraszona o siebie i prowadzone interesy. Nie mieli czasu i ochoty być włóczeni po sądach.
W normalnych warunkach każdy polityk rządziłby sam i dobierał sobie ludzi młodych i operatywnych, a nie wypalonych polityków. Ale nie w naszym powiecie.
Na półmetku swoich rządów Stradomskiemu przyszło odpowiedzieć za wcześniejsze decyzje kadrowe i niespełnione obietnice. Referendum, które mu zafundowano miało być oceną dotychczasowych „osiągnięć i dokonań”. Do demokratycznego uczestnictwa nawoływali Tomasz Baluś i Jerzy Rojek z NaszejKalwarii.
Pełnomocnik grupy referendalnej Zofia Jończyk narażając się na różnego rodzaju ataki ze strony zwolenników włodarza dała mieszkańcom możliwość oceny. Ocenie nie chciał się jednak poddać sam Stradomski pisząc listy do mieszkańców, w których litościwie prosił o bojkot mechanizmu oceny. Niepokorni, na których ów list nie działał zostali skutecznie zastraszeni przez lepiącego po gminie plakaty Kocicha i jego sługusa Statywa. W poniedziałek, 14 maja, organizatorzy referendum uświadomili sobie, że większość mieszkańców jest wystraszona o siebie i prowadzone interesy. Nie mieli czasu i ochoty być włóczeni po sądach.
Tylko 10 procent mieszkańców gminy wykazała się odwagą wystawiając blisko 100 procentową negatywną ocenę działań burmistrza Stradomskiego.
To wszystko dzieje się w gminie, która dotychczas skutecznie broniła się przed wpływem układu wadowickiego. Czy ta porażka oznacza, że układ bezwzględnie dopadł Kalwarię?
Aby utrzymać się przy władzy ciągano po sądach, zastraszano i na opłacanym portalu siano propagandę. Kalwarianie zostając w niedzielę w domach pokazali, że mają w dupie cała politykę.
Przez ostatnie miesiące opinia publiczna była ogłupiana pseudo sukcesami i straszona zmyślanymi nie popartymi dowodem aferami. Utrzymanki obecnego koryta w ciszę wyborczą rozwieszali po słupach całej gminy anonimowe ulotki straszące mieszkańców i podważające zasadę tajności głosowania.
Stradomskiemu jednak nie starczyło odwagi, by w sposób normalny i cywilizowany stanąć przed mieszkańcami i powiedzieć, aby poszli i ocenili jego dotychczasowe sprawowanie urzędu burmistrza. Tomasz Baluś, redaktor naczelny poczytnego kalwaryjskiego portalu stawał na głowie, aby uzmysłowić mieszkańcom, co tak naprawdę dzieje się na szczeblu władzy.
Z kolei Jerzy Rojek jeden z silnych głosów w kampanii Stradomskiego, po tym jak zorientował się, że burmistrz łamie demokrację i nawołuje do bojkotu konstytucyjnego referendum otrzeźwiał i się od niego odsunął.
Skoro Stradomski jest już burmistrzem, to uważa, że racja jest zawsze po jego stronie i mieszkańcy nie mają prawa go krytykować. Słowem mają siedzieć cicho!
Doszło do takich sytuacji, że próbowano przekupić mieszkaniem kobietę w zamian za fałszywe oskarżenie pełnomocnika referendum Zofii Jończyk. Na poczcie próbowano blokować dystrybucję „Biuletynu Referendalnego” kierowanego do mieszkańców.
Doszło do takich sytuacji, że próbowano przekupić mieszkaniem kobietę w zamian za fałszywe oskarżenie pełnomocnika referendum Zofii Jończyk. Na poczcie próbowano blokować dystrybucję „Biuletynu Referendalnego” kierowanego do mieszkańców.
Na tą groźbę utraty stanowiska ratunek dla Stradomskiego był jeden, niska frekwencja. Za wszelką cenę i wszelkimi metodami nakłaniano ludzi do pozostania w domach. Anonimowo groźbą lub jawnie prośbą byle osiągnąć swój cel.
Z historii kalwaryjskiego referendum można dowiedzieć się, że najłatwiej ludzi nakłonić do pozostania w domach. Dzisiaj trudno o prawdziwego człowieka, którego stać na odwagę, by iść do urny i ocenić zgodnie z własnym sumieniem.
Nie wątpię, że historia nic burmistrza Stradomskiego nie nauczy. Będą stawiać kosy na sztorc i pluć na wszystkich, którzy ośmielili się głośno oceniać sprawowaną przez nich władzę. Już grzeją się klawiatury „utrzymanków magistratu”, do głoszenia pseudo sukcesów i szkalowania poprzez Internet społeczeństwa obywatelskiego.
Ich wspólny dom to obecnie Kalwaria, Wadowice, Andrychów, czy cały powiat, a ty mieszkańcu płać podatki i milcz.
Naszą obywatelskość zabija budowany od lat układ i towarzystwo wzajemnej adoracji. Kolejne inicjatywy obywatelskie będą duszone w zarodku. Nie ma przecież zmiłuj się.
Wszystkim mieszkańcom gminy Kalwaria warto przypomnieć prostą rzecz.
Zbigniew Stradomski wygrał referendum nie w wyniku poparcia społecznego, a z powodu niskiej frekwencji biorącej udział w jego ocenie.
Nie wątpię, że historia nic burmistrza Stradomskiego nie nauczy. Będą stawiać kosy na sztorc i pluć na wszystkich, którzy ośmielili się głośno oceniać sprawowaną przez nich władzę. Już grzeją się klawiatury „utrzymanków magistratu”, do głoszenia pseudo sukcesów i szkalowania poprzez Internet społeczeństwa obywatelskiego.
Ich wspólny dom to obecnie Kalwaria, Wadowice, Andrychów, czy cały powiat, a ty mieszkańcu płać podatki i milcz.
Naszą obywatelskość zabija budowany od lat układ i towarzystwo wzajemnej adoracji. Kolejne inicjatywy obywatelskie będą duszone w zarodku. Nie ma przecież zmiłuj się.
Wszystkim mieszkańcom gminy Kalwaria warto przypomnieć prostą rzecz.
Zbigniew Stradomski wygrał referendum nie w wyniku poparcia społecznego, a z powodu niskiej frekwencji biorącej udział w jego ocenie.
To przecież bardzo źle świadczy o nauczycielu, na którego zapowiedziany sprawdzian stawia się zaledwie kilka osób z licznej klasy.
Przyjdzie czas, gdy mieszkańcy zrozumieją, że nie warto było siedzieć w domu.
Mieszkaniec Nieopłacany
Jeszcze większego pierdolenia nie czytałem. Mam kilku kandydatów jako autorów tego bełkotu. Nieważne czy to Baluś, Wyroba czy Zurzycki czy jakiś inny patałach opłacany przez byłego.A może sam Ormantus? Kijem Wisły nie zawrócicie i stare układy nie powrócą. narka
OdpowiedzUsuńTekst jest bardzo dobry. Faktycznie stare układy się już nie wrócą. Nowe tak szybko budowane się rozwalą szybciej niż myślisz
OdpowiedzUsuń