Bossowanie ludu po kalwaryjsku?

 

Nowa kadencja, nowe układy, nowe kliki ale po staremu ostatnią osobą, która coś na tym zyskuje to… wyborca.

 

Dostaliśmy w trakcie kampanii dość mocny komentarz, że angażowaliśmy się w kampanię i rzekomo byliśmy stronniczy. Tu Was zaskoczymy kochani „muzykanci” propagandy, że tak NIE BYŁO, NIE JEST i NIE BĘDZIE! 

 

Wielu mówiło też, że to MY decydujemy, to MY rządzimy, to MY jesteśmy bossami naszej Ojczyzny. Na papierze tak, w praktyce już nie…

 

Każdy z Nas, zdrowo-myślących, dobrze wie że PIS i miłościwie panujący „Długopis” Jędrzej wygrywali tym, że ludzie nie chodzili na wybory a głównie szli zapędzeni propagandą biedni ludzie. 

 

Dopiero w październiku Polacy pokazali, że jak poszli do urn wyborczych to potrafili pogonić prawdziwe zło w naszej polityce „u góry”!

 

Popatrzmy jednak na Nas i zobaczmy jak Kalwarianie bossowali w tych wyborach „od dołu”. 

 

Wystarczy popatrzeć na wyniki i sprawdzić procenty, i to nie te w butelce…

 

Nowy Boss Kalwaryjskiej demokracji został przecież wybrany zawrotną liczbą 3 398 głosów! 

 

Pokaźna liczba, to przyznajemy! Z naszej strony PiStellowy bukiet życzeń już z tej okazji słaliśmy! Ale, że NIE JEST TO NAWET 22% wszystkich uprawnionych to już inna kwestia?

 

Otóż nie… dobrze wiemy, że gdyby wybory były przeprowadzone tylko w I turze (gdyby było choćby tylko dwóch kandydatów) to wyniki mogły być całkiem inne!

 

Ale cóż, możemy wykrzyczeć Wam jedynie ViVaT BoSS, ViVaT dEMOKRACJA, ViVaT muzykanty, ViVaT Bobryści

 

ViVaT… bo zegar wyborczy Wam już od poniedziałku tyka, jak przy Tuskowych konkretach! 

 

Do zaś!