Nadszedł
czas ferii zimowych. Centrum Kultury, Sportu i Turystyki kolejny raz
nie popisało się w swoich działaniach, przygotowując ubogą i
żałosną, w porównaniu z ościennymi instytucjami kultury, ofertę
programową dla najmłodszych. W związku z tym postanowiliśmy
przybliżyć kulisy odejścia poprzedniego dyrektora tej placówki,
który wyprowadził ówczesny Ośrodek Kultury z zapaści finansowej
i merytorycznej, jak widać tylko po to, aby jego następcy
zniszczyli bogatą ofertę programową i doprowadzili instytucję na
skraj zapaści finansowej, co widać chociażby po planie ferii
zimowych czy ostatnich Dniach Kalwarii. Wywiad został opublikowany w
styczniu 2012 roku w Kronice Beskidzkiej, a nasza redakcja
postanowiła go ponownie zaprezentować.
1) Czy odwołując Pana z funkcji dyrektora CKSiT burmistrz Zbigniew Stradomski podał jakieś powody swojej decyzji?
Panie
redaktorze, chciałem bardzo podziękować za zainteresowanie moją
osobą i tematami do których w chwili obecnej mogę się odnieść.
Jest to o tyle istotne, sądzę iż nie tylko z mojego punktu
widzenia, że od czasu mojego odwołania z funkcji dyrektora Centrum
Kultury, Sportu i Turystyki w Kalwarii Zebrzydowskiej minęło 9
miesięcy, a w tym czasie nagromadziło się wiele niedomówień oraz
niejasności. Jak Pan słusznie zauważył zostałem odwołany a nie
zwolniony, a jest to istotna różnica wynikająca ze stosunku pracy,
a taką właśnie formę pracy przyjąłem po powołaniu mnie w dniu
25.03.2003 roku przez burmistrza Pana Augustyna Ormantego na
stanowisko dyrektora Ośrodka Kultury. Wówczas w gabinecie
burmistrza odbyło się oficjalne spotkanie z dyrektorką Ośrodka
Kultury Panią Małgorzatą Radoń oraz przedstawicielami magistratu
podczas którego wręczono odwołanie Pani Radoń powołując
jednocześnie na to stanowisko moją osobą. Były podziękowania,
wspólne rozmowy, czas dla reporterów, a wszystko według
klasycznych standardów, z kulturą i szacunkiem. Zupełnie odmiennie
wyglądała sytuacja przy odwołaniu mnie z funkcji dyrektora CKSiT
przez Zbigniewa Stradomskiego. Tutaj muszę się odnieść do
początku naszej współpracy ponieważ już od tego momentu
odniosłem wrażenie, że nowe władze szukają sposobu na to by
mnie odwołać. Chociażby pierwsza z brzegu sytuacja z grudnia 2010
roku dotycząca prac na kompleksie boisk sportowych Orlik. Wówczas
stwierdzono, że za zaistniałą sytuację na niedokończonej
inwestycji Ja jestem odpowiedzialny oraz że w takim przypadku
należy powiadomić właściwe organy. Dopiero po świętach kiedy
wyjaśniłem kto i w jakim zakresie odpowiada za tę inwestycję,
usłyszałem słowo przepraszam z ust wiceburmistrz.
Nie zmieniło to
jednak mojej oceny na temat ewentualnego odwołania mnie z funkcji
dyrektora. Więcej, jeszcze dzień przed moim odwołaniem
zainicjowałem spotkanie u burmistrza na temat realizowanej
inwestycji pod nazwą „Modernizacja i adaptacja starego kina na
budynek wielofunkcyjny”. Na spotkanie zaprosiłem również
wykonawcę, inspektora nadzoru budowlanego, pracownika CKSiT
odpowiedzialnego za pilotowanie inwestycji oraz dwóch
przedstawicieli firmy konsultingowej którzy byli odpowiedzialni za
przygotowanie, prowadzenie oraz rozliczanie całego projektu wobec
Urzędu Marszałkowskiego. Muszę tutaj zaznaczyć, że firma ta od
samego początku czyli od trzech lat prowadziła dla nas większość
istotnych spraw w tym zakresie, oczywiście odpłatnie, ale był to
koszt całkowicie kwalifikowany czyli zwracany po rozliczeniu
zadania. Po czterech godzinach bezowocnego spotkania z władzami
miasta, miałem jeszcze krótkie spotkanie z osobami które
zaprosiłem celem omówienia zmian w projekcie, jednak co istotne,
wszystkie w/w osoby jednogłośnie stwierdziły, iż wyglądało im
to już na próbę odwołania mnie z funkcji dyrektora CKSiT. I
nie mylili się, bowiem następnego dnia, już po pracy dostałem
telefon aby udać się na spotkanie do burmistrza. Dochodzimy zatem
do meritum Pańskiego pytania, czy
burmistrz odwołując mnie z funkcji dyrektora podał jakieś powody
swojej decyzji. Odpowiedź brzmi: Nie, nie podał.
Dlatego dziwi mnie fakt, że burmistrz po tym zdarzeniu wypowiadał
się jakoby przeprowadził ze mną „męską rozmowę”. Jeżeli
trzyminutowy monolog w jego wykonaniu nakazujący zapoznać mi się z
moim odwołaniem, a następnie wysłuchanie zdania „proszę zabrać
wszystkie swoje rzeczy z Centrum Kultury, jutro ktoś za Pana będzie
pełnił funkcję dyrektora”, jest męską rozmową, to jak
wyglądają pozostałe Jego rozmowy z mieszkańcami gminy oraz ze
swoimi pracownikami? Wracając do samego spotkania to w
prowizorycznym gabinecie (nowy wciąż był remontowany) czekał
burmistrz, jego zastępca, ich doradca oraz Pani sekretarz. W trakcie
tego trzyminutowego spotkania burmistrz zwrócił się do mnie abym
zapoznał się z dokumentem który został mi przedłożony i abym go
podpisał. Dokumentem tym oczywiście było odwołanie z informacją,
że mam siedem dni na ewentualne unieważnienie tej decyzji przed
sądem pracy. W samym odwołaniu burmistrz pisze m.in., że po
wnikliwej analizie mojej przeszłej jak i obecnej pracy jest
niezadowolony z jej wyników. Jak zatem rozumieć słowa burmistrza
„gratuluję organizacji, było bardzo dobrze” po każdej imprezie
na której się pojawiał np. sylwestra czy zbiórka pieniędzy dla
WOŚP połączona z koncertem? Albo jak rozumieć słowa burmistrza w
odwołaniu jakoby ma zastrzeżenia do wykonania budżetu CKSiT
za 2010 rok? Jeżeli taki budżet był przyznany uchwałą przez Radę
Miejską to trudno się spodziewać innego wykonania planu
finansowego. Dzisiaj jest już po absolutorium, więc nie ma sensu
się nad tym rozpisywać. Niemniej przy wręczaniu odwołania nikt
nie miał odwagi aby spojrzeć mi w oczy, że nie wspomnę o
jakichkolwiek podziękowaniach. W całej tej sytuacji irytująca też
była sama postawa doradcy, który był tak zainteresowany całym
wydarzeniem, że nie miałem śmiałości przerywać mu lektury
codziennej gazety. I pomimo, że mogłem się odwołać do sądu
pracy od decyzji burmistrza to nie zrobiłem tego z jednego powodu.
Otóż po ewentualnie wygranej sprawie burmistrz musiałby przyjąć
mnie z powrotem ze wszystkimi tego konsekwencjami, jednak podjąłem
decyzję, że w atmosferze zastraszania i szukania na siłę powodów
do mojego odwołania nie podejmę tego ryzyka, a fakt że musiałbym
dodatkowo pracować z dyletantami utwierdził mnie tylko w słuszności
mojej decyzji.
2) Obecny burmistrz
Kalwarii zarzuca Panu nieprawidłowości przy budowie trybun na
stadionie miejskim, zresztą wstrzymał on inwestycję. Czy były
rzeczywiście jakieś niedociągnięcia czy błędy?Inwestycja związana z remontem trybun była przeprowadzona zgodnie ze wszystkimi właściwymi procedurami związanymi z udzielaniem zamówień publicznych, do przeprowadzenia których dodatkowo została wynajęta zewnętrzna profesjonalna firma oraz inspektor nadzoru budowlanego. Dlaczego korzystaliśmy z usług takich przedsiębiorstw? Najlepiej wyjaśnić to w najkrótszy a zarazem najlepiej oddającym sens zdaniu: ponieważ byli to profesjonaliści. Z kolei my jako Centrum Kultury, Sportu i Turystyki skupialiśmy się na zadaniach statutowych związanych z upowszechnianiem kultury, a nie na twardych projektach. Sam burmistrz Stradomski niejednokrotnie zachodził w głowę dlaczego zadania inwestycyjne wykonywane są przez naszą instytucję kultury, a nie przez odpowiedni referat związany z inwestycjami w gminie. Cóż, radziliśmy sobie już z takimi przedsięwzięciami wcześniej stąd uznano zapewne, że z kolejnymi nie będzie też żadnych problemów. Dlatego trafiały do nas coraz to nowsze zadania, a my robiliśmy wszystko, aby te inwestycje wykonywać prawidłowo. Sam remont trybun, z racji tego że składały się one z dwóch niezależnych sektorów, podzielony był na etapy. Kiedy w magistracie podjęto decyzję o ich remoncie i wyposażeniu CKSiT w odpowiednie instrumenty prawne i finansowe, zaczęto realizować zlecone zadanie. W trakcie remontu wykonawca z inspektorem nadzoru budowlanego zasugerowali dodatkowe rozwiązanie techniczne, które mogło wpłynąć pozytywnie na trwałość inwestycji. Po kilku istotnych konsultacjach dostaliśmy kolejną zgodę i dodatkowe środki finansowe. Zadanie miało się zakończyć w listopadzie 2010 roku, jednak ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne, opóźniające również inwestycję na Orilku, zdecydowano się na prace wykończeniowe, które miały zostać dokończone niezwłocznie po poprawieniu się aury. Niestety w trakcie realizacji przez Urząd Miasta ich inwestycji w tym samym czasie i na tym samym terenie doszło do uszkodzenia sieci wodociągowej, w wyniku której zostały zalane remontowane trybuny. Tych wszystkich wydarzeń nie można było przewidzieć w dniu rozpoczęcia inwestycji dlatego zdecydowano o ich późniejszym dokończeniu. Wszystkie zastrzeżenia zostały przestawione w odpowiedniej notatce służbowej podpisanej przez inwestora, wykonawcę oraz inspektora nadzoru budowlanego. Te prace wykończeniowe związane były przede wszystkim z dylatacją czyli działaniami które eliminują wpływ skurczu lub pęcznienia materiałów użytych do wykonania elementów budowli oraz doprowadzeniem terenu wokół trybun do porządku i miały już zostać sfinansowane ze środków własnych CKSiT wypracowanych w 2011 roku. Sytuacja kadrowa w CKSiT uległa do tego czasu zmianie, ale nie wpłynęło to na odbiór końcowy inwestycji, która została zakończona i odebrana właściwym protokołem przez inwestora. O ewentualne szczegóły i dalsze losy inwestycji należałoby zapytać w CKSiT lub magistracie, bo tak jak wspomniałem kto inny przejął i pozytywnie dokończył zadanie. Natomiast o wstrzymaniu inwestycji przez burmistrza nic mi nie wiadomo i sądzę że nie chodziło tutaj o samo przerwanie prac , ale odniesienie się do drugiego etapu, który był zaplanowany w planie finansowym placówki na bieżący rok. Niestety ze względu na trudną sytuację finansową gminy punkt ten, jak i wiele innym wypadł z projektu budżetu CKSiT na 2011 rok. Czyli pierwszy etap remontu trybun został zakończony, natomiast drugi czeka na ewentualną realizację i lepszą kondycję finansową gminy.
3) Jest Pan krytykowany także za fatalne podłogi czy posadzki w niedawno oddanym do użytku na potrzeby CKSiT obiekcie przy ul. Mickiewicza. Co tu było nie tak ?
Zadanie
pod nazwą Modernizacja i adaptacja starego kina na budynek
wielofunkcyjny” rozpoczęło się przynajmniej trzy lata przed jego
oddaniem do użytkowania. Niestety nie jest tak jak niektórzy sądzą,
jakoby pieniądze z unii leżą na ziemi i wystarczy się tylko po
nie schylić i zabrać. Wszystkie czynności związane z tym
przedsięwzięciem trwały bardzo długo a całkowity koszt remontu
budynku to 1,14 mln zł, z czego ponad 700 tys. złotych
pochodziło z unijnej dotacji w ramach Małopolskiego Regionalnego
Programu Operacyjnego. Przy tak trudnym zadaniu logistycznym
korzystano również z usług firm konsultingowych, które czuwały z
CKSiT oraz inspektorem nadzoru budowlanego nad prawidłowym
przebiegiem prac remontowych. Każda najmniejsza zmiana na budowie
była każdorazowo konsultowana z wykonawcą, inspektorem oraz z
firmą doradczą, która następnie dokonywała koniecznych zmian w
projekcie. Dopiero po pełnej akceptacji Urzędu Marszałkowskiego
można było przystąpić do zaplanowanych już w trakcie realizacji
inwestycji zmian, ale niestety te wszystkie zmiany rodziły kolejne
konsekwencje zarówno w terminie ukończenia zadania jak i całym
budżecie, którego w trakcie przedsięwzięcia nie można już
zwiększyć, ale ewentualnie zmniejszyć. Analogicznie było z
parkietem, który został zamontowany na parterze remontowanego
budynku. Pierwotnie zakładano w projekcie ułożenie płytek, jednak
blisko rok przed ich położeniem (decyzja była podjęta w kwietniu
2010 roku) postanowiono ze względów finansowych oraz estetycznych
dokonać korekty w planie, czyli zastosować parkiet. W ten sposób
cała kompozycja na parterze, która miała być poświęcona
kalwaryjskiemu rzemiosłu idealnie by współgrała tematycznie
tworząc harmonijny układ w drewnie. Warto podkreślić, że zmianę
zaakceptował inspektor nadzoru budowlanego oraz projektant który
uznał tę zmianę jako nieistotną i wprowadził ją do projektu
budowlanego, a ponadto stwierdzono iż cała zmiana nie wpłynie na
powiększenie nakładów finansowych poniesionych przez CKSiT.
Dlatego po zapoznaniu się ze wszystkimi detalami tego problemu oraz
po uzyskaniu akceptacji Urzędu Marszałkowskiego na zaproponowane
zmiany, zaczęto wdrażać nową koncepcję. Na tym etapie moje
zadanie się skończyło bowiem mamy sytuacje identyczną jak przy
trybunach tzn. zmiany kadrowe w CKSiT uniemożliwiły mi na końcowy
odbiór inwestycji i jej rozliczenie. Niestety nie uczestniczyłem i
nie kontrolowałem także układania parkietu na parterze w
remontowanym budynku. Więcej, całą inwestycję w imieniu
burmistrza odebrało dwóch przedstawicieli z referatu inwestycji
Urzędu Miasta, natomiast CKSiT reprezentował pracownik tej
instytucji odpowiedzialny za pilotowanie zadania. Oczywiście w
odbiorze inwestycji brali także udział właściwi inspektorzy oraz
wykonawca. Całość odebrano od wykonawcy i zakończono protokołem
końcowym, a wszystko miało miejsce 09 maja czyli trzy miesiące po
moim odwołaniu. Jeżeli zatem w trakcie kończenia inwestycji i
odbioru końcowego przez inwestora nie monitowano, że inwestycja
jest zagrożona i są jakieś niepokoje czy uwagi to wszyscy uznali
to za pozytywny fakt i sfinalizowano cały projekt właściwym
dokumentem zdawczo-odbiorczym. Jak się później okazało położony
parkiet miał nie spełniać zakładanych kryteriów na co zwrócili
uwagę radni Rady Miejskiej i dziwili się kto odebrał tę
inwestycję. Burmistrz poinformował wówczas zaskoczonych radnych,
że dokonali tego: CKSiT oraz Urząd Miasta, a konkluzją była
wówczas decyzja o powołaniu biegłego do zbadania jakości
zamontowanego parkietu. Zatem decyzja o zamianie płytek na parkiet
była świadoma i podjęta znacznie wcześniej za zgodą instytucji
nadzorującej projekt, natomiast montaż a przede wszystkim odbiór
nie był już związany z moją osobą i nie leżał już w moich
kompetencjach. Z tego co się orientuję to powołano biegłego od
„afery parkietowej”, który miał potwierdzić obawy radnych.
Wiem też, że takowy raport już jest, co nie zmienia faktu, że
nowe władze jak czytamy w mediach z 15.czerwca br., „doprowadziły
inwestycję do szczęśliwego końca”, oddając budynek do
użytku. To wszystko co mogę powiedzieć na ten temat.
Na
zakończenie chciałem podkreślić, że kilka miesięcy od mojego
odwołania mam satysfakcję iż nie jestem już w żaden sposób
związany z lokalnym samorządem, choć nie ukrywam że na przełomie
czerwca i lipca 2011 roku chciałem zrezygnować osobiście z
zajmowanego stanowiska, z powodów czysto osobistych. To, że los
przyspieszył wszystko przełożyło się na moją korzyść, ale o
tym może innym razem. Dzisiaj na wszystko patrzę z innej
perspektywy. Ponieważ wcześniej byłem w relacjach czysto
zawodowych czyli pracownik-pracodawca, z racji tego nie mogłem
otwarcie wyrażać swoich opinii, to chyba jasne. Sytuacja
diametralnie się zmieniła po moim odwołaniu ze stanowiska
dyrektora CKSiT. Wówczas to Ja byłem dla Gminy i Urzędu, teraz to
Gmina i Urząd są dla Mnie, tak jak i dla każdego innego
mieszkańca. Zdecydowanie preferuję taki układ i mam nadzieję że
Pan i czytelnicy rozumieją tą różnicę.
Potwierdza
się tylko, jak „mściwy książę” pozbywał się młodych
wykwalifikowanych pracowników na zlecenie, angażując w ich miejsce
obcych, przypadkowych, bez układów oraz „młodych”
pracowników. Teraz wszyscy za to płacimy i niestety żałujemy, że
takie osoby jak dyrektor CKST, zastępca burmistrza, doradca,
prawnicy, kierownik czy informatyk z Wadowic zostali przyjęcie do
pracy przez burmistrza Zbigniewa Stradomskiego. Za 10 miesięcy
kolejne wybory. Zanim zagłosujemy na konkretnego kandydata
zastanówmy się dwukrotnie, aby potem nikt nam nie powiedział ;
„zamienił stryjek siekierkę na kijek”.
Wkrótce
kolejne interesujące wywiady.
Kilka takich dziwnych odwołań było w minionym 3-letnim okresie - żona jednego z lekarzy, podobno pani była dyr. biblioteki ......
OdpowiedzUsuńA te zatrudnienia to są co najmniej dziwne - jak dla mnie bardzo.
Nagle ni z gruszki ni z pietruszki bez naboru, bez konkursu a jak już jest to okazuje się że jest to "...moja decyzja"
Osoby powołane przez murgrabiego nie tylko nie mają adekwatnego do danego stanowiska wykształcenia - ale jeszcze zupełnie się do tego nie nadają - np Szuwarek kolega ze studiów wice, jego kierowniczka sąsiadka i koleżanka rodziny burmistrza pani na Pawulonie, dyr biblioteki kuzynka męża wice, Takich "nominowanych" jest wiele czasu braknie żeby te kolesiowe układanki personalne zliczyć.
Wybory blisko ta "menażeria" musi odejść
Do Pana B.
OdpowiedzUsuńCo to znaczy że był Pan w relacji pracownik-pracodawca i nie mógł Pan wyrażać swoich opinii? Urzędnik państwowy pracuje za pieniądze podatników a nie za prywatne datki jegomości burmistrzostwa. Pana psim obowiązkiem opłacanym przez podatników było zgłaszanie uwag i ewentualne zgłoszenie o popełnieniu nadużyć lub przestępstwa do właściwych organów. Nie będzie nigdy normalności w kraju w którym o zwolnieniach czy zatrudnieniu decyduje polityka i koleżeńskie układy!
Podejrzewam że po takich doświadczeniach to powrót na gminne podwórko nie jest Pana marzeniem ale mam prośbę:
Powalcz Pan jeszcze. Zawalcz nie tyle o swoje, czy "kulturę". Powalcz Pan o zwyczajną uczciwość i przyzwoitość! Pokarz Pan że jeszcze warto żyć w tym grajdole.
Przy Panu O. wyrażanie swoich opinii było traktowane jako zdrada i wiązało się z otrzymaniem biletu w jedną stronę. Nie dziwię się że niektórzy woleli zostawić swoje przemyślenia tylko dla siebie. Jedynym nadużyciem jak widać było przeprowadzenie inwestycji związanej z remontem trybun podczas której z winy pracownika Pana O. termin zakończenia musiał ulec zmianie, Dzisiaj takie przestępstwa i nadużycia są przy każdej inwestycji Pana S., wystarczy popatrzeć na budowę hali sportowej w Kalwarii i anulowania kar wykonawcy za niedotrzymanie terminów oddania obiektu w surowym stanie. A mowa o ponad 80 tys zł.
OdpowiedzUsuńObecnie jest jeszcze gorzej bo apodyktyczna władza w osobie Pana S. i Pani C. nie znoszą jakiejkolwiek krytyki oraz elementów indywidualizmu który jest tłumiony i karcony. Może Pan B. jeszcze przemyśli swoją decyzję i powalczy nie tylko o "kulturę" ale przede wszystkim o całą gminę. Takich radnych brakuje właśnie u nas więc pora i czas stawiać na młodych, wykształconych, doświadczonych i odważnych mieszkańców gminy Kalwaria Zebrzydowska.
Szansa dla tego "grajdołu" wciąż jest w zasięgu ręki, wystarczy pozbyć się nieudolnej władzy uczącej się administrowania na nasz koszt bo potem z tych długów już nie wyjdziemy a pieniądze unijne czyli rozwój i inwestycje przejdą nam koło nosa.