czwartek, 30 stycznia 2014

Jak to było z tym odwołaniem dyrektora Centrum Kultury, Sportu i Turystki?

Nadszedł czas ferii zimowych. Centrum Kultury, Sportu i Turystyki kolejny raz nie popisało się w swoich działaniach, przygotowując ubogą i żałosną, w porównaniu z ościennymi instytucjami kultury, ofertę programową dla najmłodszych. W związku z tym postanowiliśmy przybliżyć kulisy odejścia poprzedniego dyrektora tej placówki, który wyprowadził ówczesny Ośrodek Kultury z zapaści finansowej i merytorycznej, jak widać tylko po to, aby jego następcy zniszczyli bogatą ofertę programową i doprowadzili instytucję na skraj zapaści finansowej, co widać chociażby po planie ferii zimowych czy ostatnich Dniach Kalwarii. Wywiad został opublikowany w styczniu 2012 roku w Kronice Beskidzkiej, a nasza redakcja postanowiła go ponownie zaprezentować. 






1) Czy odwołując Pana z funkcji dyrektora CKSiT burmistrz Zbigniew Stradomski podał jakieś powody swojej decyzji?


Panie redaktorze, chciałem bardzo podziękować za zainteresowanie moją osobą i tematami do których w chwili obecnej mogę się odnieść. Jest to o tyle istotne, sądzę iż nie tylko  z mojego punktu widzenia, że od czasu mojego odwołania z funkcji dyrektora Centrum Kultury, Sportu i Turystyki w Kalwarii Zebrzydowskiej minęło 9 miesięcy, a w tym czasie nagromadziło się wiele niedomówień oraz niejasności. Jak Pan słusznie zauważył zostałem odwołany a nie zwolniony, a jest to istotna różnica wynikająca ze stosunku pracy, a taką właśnie formę pracy przyjąłem po powołaniu mnie w dniu 25.03.2003 roku przez burmistrza Pana Augustyna Ormantego na stanowisko dyrektora Ośrodka Kultury. Wówczas w gabinecie burmistrza odbyło się oficjalne spotkanie z dyrektorką Ośrodka Kultury Panią Małgorzatą Radoń oraz przedstawicielami magistratu podczas którego wręczono odwołanie Pani Radoń powołując jednocześnie na to stanowisko moją osobą. Były podziękowania, wspólne rozmowy, czas dla reporterów, a wszystko według klasycznych standardów, z kulturą i szacunkiem. Zupełnie odmiennie wyglądała sytuacja przy odwołaniu mnie z funkcji dyrektora CKSiT przez Zbigniewa Stradomskiego. Tutaj muszę się odnieść do początku naszej współpracy ponieważ już od tego momentu odniosłem wrażenie, że nowe władze szukają sposobu na to by mnie odwołać. Chociażby pierwsza z brzegu sytuacja z grudnia 2010 roku dotycząca prac na kompleksie boisk sportowych Orlik. Wówczas stwierdzono, że za zaistniałą sytuację na niedokończonej inwestycji Ja jestem odpowiedzialny oraz że w takim przypadku należy powiadomić właściwe organy. Dopiero po świętach kiedy wyjaśniłem kto i w jakim zakresie odpowiada za tę inwestycję, usłyszałem słowo przepraszam z ust wiceburmistrz.
Nie zmieniło to jednak mojej oceny na temat ewentualnego odwołania mnie z funkcji dyrektora. Więcej, jeszcze dzień przed moim odwołaniem zainicjowałem spotkanie u burmistrza na temat realizowanej inwestycji pod nazwą „Modernizacja i adaptacja starego kina na budynek wielofunkcyjny”. Na spotkanie zaprosiłem również wykonawcę, inspektora nadzoru budowlanego, pracownika CKSiT odpowiedzialnego za pilotowanie inwestycji oraz dwóch przedstawicieli firmy konsultingowej którzy byli odpowiedzialni za przygotowanie, prowadzenie oraz rozliczanie całego projektu wobec Urzędu Marszałkowskiego. Muszę tutaj zaznaczyć, że firma ta od samego początku czyli od trzech lat prowadziła dla nas większość istotnych spraw w tym zakresie, oczywiście odpłatnie, ale był to koszt całkowicie kwalifikowany czyli zwracany po rozliczeniu zadania. Po czterech godzinach bezowocnego spotkania z władzami miasta, miałem jeszcze krótkie spotkanie z osobami które zaprosiłem celem omówienia zmian w projekcie, jednak co istotne, wszystkie w/w osoby jednogłośnie stwierdziły, iż wyglądało im to już na próbę odwołania mnie z funkcji dyrektora CKSiT.  I nie mylili się, bowiem następnego dnia, już po pracy dostałem telefon aby udać się na spotkanie do burmistrza. Dochodzimy zatem do meritum Pańskiego pytania, czy burmistrz odwołując mnie z funkcji dyrektora podał jakieś powody swojej decyzji. Odpowiedź brzmi: Nie, nie podał.  Dlatego dziwi mnie fakt, że burmistrz po tym zdarzeniu wypowiadał się jakoby przeprowadził ze mną „męską rozmowę”. Jeżeli trzyminutowy monolog w jego wykonaniu nakazujący zapoznać mi się z moim odwołaniem, a następnie wysłuchanie zdania „proszę zabrać wszystkie swoje rzeczy z Centrum Kultury, jutro ktoś za Pana będzie pełnił funkcję dyrektora”, jest męską rozmową, to jak wyglądają pozostałe Jego rozmowy z mieszkańcami gminy oraz ze swoimi pracownikami? Wracając do samego spotkania to w prowizorycznym gabinecie (nowy wciąż był remontowany) czekał burmistrz, jego zastępca, ich doradca oraz Pani sekretarz. W trakcie tego trzyminutowego spotkania burmistrz zwrócił się do mnie abym zapoznał się z dokumentem który został mi przedłożony i abym go podpisał. Dokumentem tym oczywiście było odwołanie z informacją, że mam siedem dni na ewentualne unieważnienie tej decyzji przed sądem pracy. W samym odwołaniu burmistrz pisze m.in., że po wnikliwej analizie mojej przeszłej jak i obecnej pracy jest niezadowolony z jej wyników. Jak zatem rozumieć słowa burmistrza „gratuluję organizacji, było bardzo dobrze” po każdej imprezie na której się pojawiał np. sylwestra czy zbiórka pieniędzy dla WOŚP połączona z koncertem? Albo jak rozumieć słowa burmistrza w odwołaniu jakoby ma zastrzeżenia  do wykonania budżetu CKSiT za 2010 rok? Jeżeli taki budżet był przyznany uchwałą przez Radę Miejską to trudno się spodziewać innego wykonania planu finansowego. Dzisiaj jest już po absolutorium, więc nie ma sensu się nad tym rozpisywać. Niemniej przy wręczaniu odwołania nikt nie miał odwagi aby spojrzeć mi w oczy, że nie wspomnę o jakichkolwiek podziękowaniach. W całej tej sytuacji irytująca też była sama postawa doradcy, który był tak zainteresowany całym wydarzeniem, że nie miałem śmiałości przerywać mu lektury codziennej gazety. I pomimo, że mogłem się odwołać do sądu pracy od decyzji burmistrza to nie zrobiłem tego z jednego powodu. Otóż po ewentualnie wygranej sprawie burmistrz musiałby przyjąć mnie z powrotem ze wszystkimi tego konsekwencjami, jednak podjąłem decyzję, że w atmosferze zastraszania i szukania na siłę powodów do mojego odwołania nie podejmę tego ryzyka, a fakt że musiałbym dodatkowo pracować z dyletantami utwierdził mnie tylko w słuszności mojej decyzji.

2) Obecny burmistrz Kalwarii zarzuca Panu nieprawidłowości przy budowie trybun na stadionie miejskim, zresztą wstrzymał on inwestycję. Czy były rzeczywiście jakieś niedociągnięcia czy błędy?

  Inwestycja związana z remontem trybun była przeprowadzona zgodnie ze wszystkimi właściwymi procedurami związanymi z udzielaniem zamówień publicznych, do przeprowadzenia których dodatkowo  została wynajęta zewnętrzna profesjonalna firma oraz inspektor nadzoru budowlanego. Dlaczego korzystaliśmy z usług takich przedsiębiorstw? Najlepiej wyjaśnić to w najkrótszy a zarazem najlepiej oddającym sens zdaniu: ponieważ byli to profesjonaliści. Z kolei my jako Centrum Kultury, Sportu i Turystyki skupialiśmy się na zadaniach statutowych związanych z upowszechnianiem kultury, a nie na twardych  projektach. Sam burmistrz Stradomski niejednokrotnie zachodził w głowę dlaczego zadania inwestycyjne wykonywane są przez naszą instytucję kultury, a nie przez odpowiedni referat związany z inwestycjami w gminie. Cóż, radziliśmy sobie już z takimi przedsięwzięciami wcześniej stąd uznano zapewne, że z kolejnymi nie będzie też żadnych problemów. Dlatego trafiały do nas coraz to nowsze zadania, a my robiliśmy wszystko, aby te inwestycje wykonywać prawidłowo. Sam remont trybun, z racji tego że składały się one z dwóch niezależnych sektorów, podzielony był na etapy. Kiedy w magistracie podjęto decyzję o ich remoncie i wyposażeniu CKSiT w odpowiednie instrumenty prawne i finansowe, zaczęto realizować zlecone zadanie. W trakcie remontu wykonawca z inspektorem nadzoru budowlanego zasugerowali dodatkowe rozwiązanie techniczne, które mogło wpłynąć pozytywnie na trwałość inwestycji. Po kilku istotnych  konsultacjach dostaliśmy kolejną zgodę i dodatkowe środki finansowe. Zadanie miało się zakończyć w listopadzie 2010 roku, jednak ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne, opóźniające również inwestycję na Orilku, zdecydowano się na prace wykończeniowe, które miały zostać dokończone niezwłocznie po poprawieniu się aury. Niestety w trakcie realizacji przez Urząd Miasta ich inwestycji w tym samym czasie i na tym samym terenie doszło do uszkodzenia sieci wodociągowej, w wyniku której zostały zalane remontowane trybuny. Tych wszystkich wydarzeń nie można było przewidzieć w dniu rozpoczęcia inwestycji dlatego zdecydowano o ich późniejszym dokończeniu. Wszystkie zastrzeżenia zostały przestawione w odpowiedniej notatce służbowej podpisanej przez inwestora, wykonawcę oraz inspektora nadzoru budowlanego. Te prace wykończeniowe związane były przede wszystkim z dylatacją czyli działaniami które eliminują wpływ skurczu lub pęcznienia materiałów użytych do wykonania elementów budowli oraz doprowadzeniem terenu wokół trybun do porządku  i miały już zostać sfinansowane ze środków własnych CKSiT wypracowanych w 2011 roku. Sytuacja kadrowa w CKSiT uległa do tego czasu zmianie, ale nie wpłynęło to na odbiór końcowy inwestycji, która została zakończona i odebrana właściwym protokołem przez inwestora. O ewentualne szczegóły i dalsze losy inwestycji należałoby zapytać w CKSiT lub magistracie, bo tak jak wspomniałem kto inny przejął i pozytywnie dokończył zadanie. Natomiast o wstrzymaniu inwestycji przez burmistrza nic mi nie wiadomo i sądzę że nie chodziło tutaj o samo przerwanie prac , ale odniesienie się do drugiego etapu, który był zaplanowany w planie finansowym placówki na bieżący rok. Niestety ze względu na trudną sytuację finansową gminy punkt ten, jak i wiele innym wypadł z projektu budżetu CKSiT na 2011 rok. Czyli pierwszy etap remontu trybun został zakończony, natomiast drugi czeka na ewentualną realizację i lepszą kondycję finansową gminy.

3) Jest Pan krytykowany także za fatalne podłogi czy posadzki w niedawno oddanym do użytku na potrzeby CKSiT obiekcie przy ul. Mickiewicza. Co tu było nie tak ? 


Zadanie pod nazwą Modernizacja i adaptacja starego kina na budynek wielofunkcyjny” rozpoczęło się przynajmniej trzy lata przed jego oddaniem do użytkowania. Niestety nie jest tak jak niektórzy sądzą, jakoby pieniądze z unii leżą na ziemi i wystarczy się tylko po nie schylić i zabrać. Wszystkie czynności związane z tym przedsięwzięciem trwały bardzo długo a całkowity koszt remontu budynku to  1,14 mln zł, z czego ponad 700 tys. złotych pochodziło z unijnej dotacji w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Przy tak trudnym zadaniu logistycznym korzystano również z usług firm konsultingowych, które czuwały z CKSiT oraz inspektorem nadzoru budowlanego nad prawidłowym przebiegiem prac remontowych. Każda najmniejsza zmiana na budowie była każdorazowo konsultowana z wykonawcą, inspektorem oraz z firmą doradczą, która następnie dokonywała koniecznych zmian w projekcie. Dopiero po pełnej akceptacji Urzędu Marszałkowskiego można było przystąpić do zaplanowanych już w trakcie realizacji inwestycji zmian, ale niestety te wszystkie zmiany rodziły kolejne konsekwencje zarówno w terminie ukończenia zadania jak i całym budżecie, którego w trakcie przedsięwzięcia nie można już zwiększyć, ale ewentualnie zmniejszyć. Analogicznie było z parkietem, który został zamontowany na parterze remontowanego budynku. Pierwotnie zakładano w projekcie ułożenie płytek, jednak blisko rok przed ich położeniem (decyzja była podjęta w kwietniu 2010 roku) postanowiono ze względów finansowych oraz estetycznych  dokonać korekty w planie, czyli zastosować parkiet. W ten sposób cała kompozycja na parterze, która miała być poświęcona kalwaryjskiemu rzemiosłu idealnie by współgrała tematycznie tworząc harmonijny układ w drewnie. Warto podkreślić, że zmianę zaakceptował inspektor nadzoru budowlanego oraz projektant który uznał tę zmianę jako nieistotną i wprowadził ją do projektu budowlanego, a ponadto stwierdzono iż cała zmiana nie wpłynie na powiększenie nakładów finansowych poniesionych przez CKSiT. Dlatego po zapoznaniu się ze wszystkimi detalami tego problemu oraz po uzyskaniu akceptacji Urzędu Marszałkowskiego na zaproponowane zmiany, zaczęto wdrażać nową koncepcję. Na tym etapie moje zadanie się skończyło bowiem mamy sytuacje identyczną jak przy trybunach tzn. zmiany kadrowe w CKSiT uniemożliwiły mi na końcowy odbiór inwestycji i jej rozliczenie. Niestety nie uczestniczyłem i nie kontrolowałem także układania parkietu na parterze w remontowanym budynku. Więcej, całą inwestycję w imieniu burmistrza odebrało dwóch przedstawicieli z referatu inwestycji Urzędu Miasta, natomiast CKSiT reprezentował pracownik tej instytucji odpowiedzialny za pilotowanie zadania. Oczywiście w odbiorze inwestycji brali także udział właściwi inspektorzy oraz wykonawca. Całość odebrano od wykonawcy i zakończono protokołem końcowym, a wszystko miało miejsce 09 maja czyli trzy miesiące po moim odwołaniu. Jeżeli zatem w trakcie kończenia inwestycji i odbioru końcowego przez inwestora nie monitowano, że inwestycja jest zagrożona i są jakieś niepokoje czy uwagi to wszyscy uznali to za pozytywny fakt i sfinalizowano cały projekt właściwym dokumentem zdawczo-odbiorczym. Jak się później okazało położony parkiet miał nie spełniać zakładanych kryteriów na co zwrócili uwagę radni Rady Miejskiej i dziwili się kto odebrał tę inwestycję. Burmistrz poinformował wówczas zaskoczonych radnych, że dokonali tego: CKSiT oraz Urząd Miasta, a konkluzją była wówczas decyzja o powołaniu biegłego do zbadania jakości zamontowanego parkietu. Zatem decyzja o zamianie płytek na parkiet była świadoma i podjęta znacznie wcześniej za zgodą instytucji nadzorującej projekt, natomiast montaż a przede wszystkim odbiór nie był już związany z moją osobą i nie leżał już w moich kompetencjach. Z tego co się orientuję to powołano biegłego od „afery parkietowej”, który miał potwierdzić obawy radnych. Wiem też, że takowy raport już jest, co nie zmienia faktu, że  nowe władze jak czytamy w mediach z 15.czerwca br., „doprowadziły inwestycję do szczęśliwego końca”,  oddając budynek do użytku. To wszystko co mogę powiedzieć na ten temat.

Na zakończenie chciałem podkreślić, że kilka miesięcy od mojego odwołania mam satysfakcję iż nie jestem już w żaden sposób związany z lokalnym samorządem, choć nie ukrywam że na przełomie czerwca i lipca 2011 roku chciałem zrezygnować osobiście z zajmowanego stanowiska, z powodów czysto osobistych. To, że los przyspieszył wszystko przełożyło się na moją korzyść, ale o tym może innym razem. Dzisiaj na wszystko patrzę z innej perspektywy. Ponieważ wcześniej byłem w relacjach czysto zawodowych czyli pracownik-pracodawca, z racji tego nie mogłem otwarcie wyrażać swoich opinii, to chyba jasne. Sytuacja diametralnie się zmieniła po moim odwołaniu ze stanowiska dyrektora CKSiT. Wówczas to Ja byłem dla Gminy i Urzędu, teraz to Gmina i Urząd są dla Mnie, tak jak i dla każdego innego mieszkańca. Zdecydowanie preferuję taki układ i mam nadzieję że Pan i czytelnicy rozumieją tą różnicę.









Potwierdza się tylko, jak „mściwy książę” pozbywał się młodych wykwalifikowanych pracowników na zlecenie, angażując w ich miejsce obcych, przypadkowych, bez układów oraz „młodych” pracowników. Teraz wszyscy za to płacimy i niestety żałujemy, że takie osoby jak dyrektor CKST, zastępca burmistrza, doradca, prawnicy, kierownik czy informatyk z Wadowic zostali przyjęcie do pracy przez burmistrza Zbigniewa Stradomskiego. Za 10 miesięcy kolejne wybory. Zanim zagłosujemy na konkretnego kandydata zastanówmy się dwukrotnie, aby potem nikt nam nie powiedział ; „zamienił stryjek siekierkę na kijek”.



Wkrótce kolejne interesujące wywiady.

3 komentarze:

  1. Kilka takich dziwnych odwołań było w minionym 3-letnim okresie - żona jednego z lekarzy, podobno pani była dyr. biblioteki ......

    A te zatrudnienia to są co najmniej dziwne - jak dla mnie bardzo.

    Nagle ni z gruszki ni z pietruszki bez naboru, bez konkursu a jak już jest to okazuje się że jest to "...moja decyzja"

    Osoby powołane przez murgrabiego nie tylko nie mają adekwatnego do danego stanowiska wykształcenia - ale jeszcze zupełnie się do tego nie nadają - np Szuwarek kolega ze studiów wice, jego kierowniczka sąsiadka i koleżanka rodziny burmistrza pani na Pawulonie, dyr biblioteki kuzynka męża wice, Takich "nominowanych" jest wiele czasu braknie żeby te kolesiowe układanki personalne zliczyć.

    Wybory blisko ta "menażeria" musi odejść

    OdpowiedzUsuń
  2. Do Pana B.
    Co to znaczy że był Pan w relacji pracownik-pracodawca i nie mógł Pan wyrażać swoich opinii? Urzędnik państwowy pracuje za pieniądze podatników a nie za prywatne datki jegomości burmistrzostwa. Pana psim obowiązkiem opłacanym przez podatników było zgłaszanie uwag i ewentualne zgłoszenie o popełnieniu nadużyć lub przestępstwa do właściwych organów. Nie będzie nigdy normalności w kraju w którym o zwolnieniach czy zatrudnieniu decyduje polityka i koleżeńskie układy!
    Podejrzewam że po takich doświadczeniach to powrót na gminne podwórko nie jest Pana marzeniem ale mam prośbę:
    Powalcz Pan jeszcze. Zawalcz nie tyle o swoje, czy "kulturę". Powalcz Pan o zwyczajną uczciwość i przyzwoitość! Pokarz Pan że jeszcze warto żyć w tym grajdole.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy Panu O. wyrażanie swoich opinii było traktowane jako zdrada i wiązało się z otrzymaniem biletu w jedną stronę. Nie dziwię się że niektórzy woleli zostawić swoje przemyślenia tylko dla siebie. Jedynym nadużyciem jak widać było przeprowadzenie inwestycji związanej z remontem trybun podczas której z winy pracownika Pana O. termin zakończenia musiał ulec zmianie, Dzisiaj takie przestępstwa i nadużycia są przy każdej inwestycji Pana S., wystarczy popatrzeć na budowę hali sportowej w Kalwarii i anulowania kar wykonawcy za niedotrzymanie terminów oddania obiektu w surowym stanie. A mowa o ponad 80 tys zł.
    Obecnie jest jeszcze gorzej bo apodyktyczna władza w osobie Pana S. i Pani C. nie znoszą jakiejkolwiek krytyki oraz elementów indywidualizmu który jest tłumiony i karcony. Może Pan B. jeszcze przemyśli swoją decyzję i powalczy nie tylko o "kulturę" ale przede wszystkim o całą gminę. Takich radnych brakuje właśnie u nas więc pora i czas stawiać na młodych, wykształconych, doświadczonych i odważnych mieszkańców gminy Kalwaria Zebrzydowska.
    Szansa dla tego "grajdołu" wciąż jest w zasięgu ręki, wystarczy pozbyć się nieudolnej władzy uczącej się administrowania na nasz koszt bo potem z tych długów już nie wyjdziemy a pieniądze unijne czyli rozwój i inwestycje przejdą nam koło nosa.

    OdpowiedzUsuń