poniedziałek, 27 stycznia 2014

Miasto umiera, młodzi uciekają, kto zostanie ?


Do naszej redakcji przyszedł kolejny list, tym razem od młodej, zaniepokojonej Mieszkanki Gminy, która zdegustowana postępowaniem władzy postanowiła podzielić się swoimi przemyśleniami. Jest to następny przejaw dezaprobaty społeczeństwa na działania burmistrza i jego administracji, działania, które „doprowadziły miasto i mieszkańców na skraj nędzy i ruiny”. Będziemy starali się zamieszczać więcej takich materiałów, ponieważ doszliśmy do wniosku, że czas karencji i biernego przyglądania się na rządy Zbigniewa Stradomskiego już się zakończył. Wiemy o tym wszyscy, nie tylko nasza redakcja ale niezliczone grono Mieszkańców, którzy teraz postanowili poprzez mnogie formy działania głośno zaprotestować przeciw obecnej sytuacji w Gminie. Spotkaliśmy się już z listami do redakcji, różnymi ulotkami, banerami a nawet tablicami z wykrzyczanymi hasłami pod adresem burmistrza, jego zastępcy i licznych współpracowników. Postaramy się na bieżąco przedstawiać te akty odwagi i desperacji, żeby głos niezadowolonych i przerażonych obywateli trafił do jak największej rzeszy społeczeństwa. Tymczasem zapraszamy do zapoznania się z poniższym artykułem, dziękując jednocześnie tej śmiałej, młodej i jakże już doświadczonej osobie za przesłany do nas materiał.  



   

Biorąc pod uwagę fakt, iż mieszkam w Kalwarii Zebrzydowskiej od urodzenia uważam, że mam prawo wypowiedzieć się na temat zagospodarowania miastem. Mam 21 lat, pracuję, studiuję. Po zakończeniu edukacji w liceum profilowanym socjalnym im. Ks. Prof. Józefa Tischnera w Wadowicach, po pomyślnie zdanej maturze miałam w zamiarze znaleźć pracę i studiować zaocznie.
Moja wypowiedź dotyczy młodych ludzi, którzy chcieliby w życiu coś osiągnąć, są ambitni.
„Schody” zaczęły się już na poziomie klas licealnych. Dlaczego wybrałam Wadowice, a nie Kalwarię, moje rodzinne miasto? Odpowiedź była prosta – brak perspektyw na dalszy rozwój, niski poziom nauczania (niskie progi punktowe po testach gimnazjalnych, które sprawiały, że ucząc się w Kalwarii trafiłabym do klasy z osobą, która ledwo co ukończyła gimnazjum, „przepchnięta” przez nauczycieli z dopuszczającymi ocenami, byleby tylko nie powtarzać klasy). Człowiek niedoceniany źle się czuje w towarzystwie uczniów, którzy bez większych starań osiągają to samo dzięki litości nauczycieli. Dlatego wybór mojej szkoły średniej i moich niektórych znajomych padł na Wadowicki „Ekonomik”, „Wadowitę”, czy krakowskie licea i technika, gdzie poziom nauki jest naprawdę wysoki i trzeba się naprawdę postarać, by się tam dostać i utrzymać. Kolejnym atutem sąsiednich miast są też formy rozrywki „po szkole”. W Krakowie lub w Wadowicach jest masa miejsc, gdzie można odpocząć, zabawić się (baseny, kręgielnie, bilardy, kluby, kawiarnie, restauracje, pizzerie), coś w sam raz dla młodych ludzi. Więc nie ma się co dziwić, że młodzież kalwaryjska ucieka z miasta do innych.

Mając lat 19 bardzo chciałam znaleźć pracę, by zarobić uczciwie na dalszą edukację. Niestety, w Kalwarii wszędzie odprawiano mnie z kwitkiem: „nie szukamy nikogo nowego”, „możemy dać ewentualna pracę, ale bez umowy”, „posada jest już obsadzona na kilka lat do przodu”, istny nepotyzm jak za czasów średniowiecza, tylko dotyczący zatrudnienia. (przykładem może być fakt, że pytałam o pracę w ośrodku zdrowia, chociażby jako sprzątaczka, wtedy usłyszałam od dyrektora, że nie ma żadnych wolnych etatów, ale już miesiąc później zauważyłam nowa panią sprzątaczkę i nową panią w recepcji).W czasach które mamy teraz, każda praca ma znaczenie i jest źródłem dochodów, może i niewielkich, ale zawsze lepsze to, niż nic. Udało mi się, znalazłam pracę w Krakowie. Daleko od domu, co sprawiło, że postanowiłam zmienić miejsce zamieszkania. Pracując tam rozpoczęłam również studia zaoczne. Do Kalwarii wracałam niechętnie, fakt, miło jest odpocząć od zgiełku dużego miasta w zaciszu domowym, jednak człowiek to stworzenie stadne i grzechem byłoby odmówić sobie spotkania ze znajomymi. Tu pojawił się ogromny problem… Gdzie tu pójść? Co robić? Trzy pizzerie, które są czynne do 23, wymarły rynek, brak porządnej kawiarni, czy restauracji. Po pewnym czasie zdecydowałam, że jednak dam mojemu miastu „szansę”, że może coś się zmieniło dzięki rządom nowego pana burmistrza. Jak bardzo się pomyliłam.

Mam teraz 21 lat, miałam ogromne problemy ze znalezieniem pracy w okolicy, udało się po 3 miesiącach., trafiłam do warsztatu stolarskiego, choć po liceum spodziewałam się bardziej ambitnej pracy. Studenta 2 roku towaroznawstwa pracuje w warsztacie. Świetne perspektywy dla młodych, ambitnych ludzi. Po skończonej pracy nadal nie mam gdzie pójść na dobrą kawę, na pyszny, zdrowy obiad… Co się dzieje z ta Nasza Kalwarią, ja się pytam?! Pusty rynek, na którym od czasu do czasu stoi jakaś wystawka, napisy na kamienicach „do wynajęcia”, to bardzo demotywuje, odbiera ochotę do spaceru. Jedyne „ślady życia” w tym mieście można znaleźć w okolicy supermarketów i po mszy w niedzielę. Pomyślałam, że może w Starym Kinie coś znajdę, zajęcia dodatkowe; znalazłam zajęcia dla maluchów, aerobik, lodowisko i możliwość korzystania z orlika i stadionu „MKS Kalwarianka” i w zasadzie to byłoby na tyle.

Nie ma stworzonych zajęć dla grup docelowych, chętnie poszłabym na basen, do kina, trening siatkówki dla kobiet lub piłki nożnej na kawę bez konieczności wsiadania w samochód i zmieniania lokalizacji. Zastanawia mnie to, dlaczego ludzie w urzędzie nie zainteresują się tym, co się tu dzieje?!

Mamy XXI wiek, a u nas wieje średniowieczem i to tym wczesnym. Młodzi ludzie nie mają tu co robić, nudzą się, dosłownie uciekają jak najdalej i niejednokrotnie wstydzą się przyznać. Szlachcie w urzędzie najprościej jest udawać, że problemu nie ma. Mam nadzieję, że to, co napisałam nie pozostanie bez odzewu, a szanowny pan burmistrz zrobi coś w tym kierunku, by życie powróciło do naszego miasta, bo tak dłużej być nie może. Kto jest przyszłością Kalwarii, jak nie my? Ludzie młodzi, którzy chcą w życiu cokolwiek osiągnąć? Urzędnikom najwygodniej jest brać po kilka tysięcy złotych wypłaty miesięcznie, niż spróbować coś zmienić, ulepszyć. Jak długo tak będzie? Będziemy się na to godzić?  


                                                                          Studentka

5 komentarzy:

  1. Droga studentko. Doskonale Cię rozumiem... mam 30 lat... Jak byłem w twoim wieku szukałem, chodziłem-chciałem by nasze miasto żyło... Próbowaliśmy robić koncerty, nawet na nich graliśmy ale wszędzie od góry dostawaliśmy w plecy... kłody pod nogi... wiecznie, nie da się, nie ma czasu... Po kilku latach dałem sobie spokój... i to był błąd... Trzeba było walczyć... Kalwaria Umiera... często to mówiliśmy... Kalwaria umiera odchodzi w zapomnienie...

    OdpowiedzUsuń
  2. dziewczyno ! - gdyby obietnice burmistrza można by zamienić na pieniądze bylibyśmy najbogatszą gmina w Polsce. Niestety yo wszystko "kiełbasa wyborcza" i to szczególnie zatruta jadem bo młodzi się na nią złapali. W jesieni wybory masz prawo głosu - ja na nich nie zagłosuję i będę nawoływać - Stardomski i Cimry muszą odejść dość marazmu tej pary rządzącej, dość długów - chcemy prawdy ! Mniej więcej tak - głosuj rozważnie i swego kandydata odpytaj - ja na pewno odpytam !

    Szkoda że musiałaś się przekonać na swojej skórze jak "brudna" jest polityka - kłamliwa - żeby osiągnąć stołek wszystko obiecają

    OdpowiedzUsuń
  3. radny fiucie niemyty, takiego barana w calym kraju nie bylo jak ten niedoszly klecha, do dzis ten frajer nie zna budzetu i pracy samorzadu, procesuje sie z mieszkancami bo nie znosu krytyki i ukrywa informacje jawne przez co przegrywa raz za razem w wojewodzkim sadzie administracyjny m skazujac nas na koszty i osmieszenie !

    wiekszego squrwy......a nie bylo jeszcze na tej ziemi buraku niedouczony!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak wcześniej informowałem - zmiana czcionki jest konieczna (tej"krwistej czerwonej" ) . Zamieszkaj "na (wsi) czytaj solectwach gminy Kalwarii Zeb. - tam są problemy..Choć by z dojazdami do miejsc pracy , szkoly , uczelni - w kierunku Krakowa czy Skawiny . Oni nie martwią się "kawiarniami", kinami" - jak spędzić " wolny czas" . Dzięki przedwyborczym obietnicą Stradomskiego zakupili "solidniejsze"obuwie i zapierdalaj_ą po 4 - 5 kilometrów na busa.......a w niedziele i soboty 10 kilosów TAK NAM BURMISTRZ STRADOMSKI POMAGA...

    OdpowiedzUsuń
  5. Lokalizacja owszem gra tu dużą rolę, ale nie to jest chyba przedmiotem owego apelu tej młodej osoby. Fakty są takie - Kalwaria umiera... powoli, umiera.
    Mniejsza z tym kto ile kilometrów dojeżdża do szkoły, pracy, uczelni. Dziewczyna przedstawiła swój punkt widzenia, nie wykluczając "gorszych" sytuacji innych mieszkańców gminy. Ukłon za jej odwagę, że się wypowiedziała, czego nie zrobił nikt wcześniej.

    OdpowiedzUsuń