Ostatnia sesja Rady Miejskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej (1.10.2025r.) przypominała bardziej spektakl absurdu niż pracę merytoryczną w ramach wykonywanych mandatów i wyboru.
Już od pierwszych minut było rzucało się w oczy i uszy , że transparentność i konkretne informacje traktowane są tu raczej jak ciekawostka niż obowiązek.
Radni pytali o koszty adaptacji nowych budynków administracji oraz o zakup Stolmetu, okrąglaka i budynku policji, a burmistrz odpowiadał wymijająco, unikając konkretnych liczb i planów (TAJNE PRZEZ POUFNE?).
Sekretarz gminy wtrąciła, że w „Stolmecie” mają pracować MOPS i OASS – w kontekście pogłosek o możliwej prywatyzacji SPZOZ brzmi to jak przesuwanie pionków na planszy, której zasady zna tylko wąska grupa.
Radni opozycyjni wskazywali na „klikę” burmistrza i ryzyko niegospodarności, ale konkretów nie było.
Temat podwyżek wody padł w dyskusji mimochodem, co pokazuje, że kluczowe informacje dla mieszkańców nie są traktowane priorytetowo.
Podobnie z programem antysmogowym: radna zgłaszała opóźnienia przetargów, problemy grzewcze mieszkańców i możliwość wycieku danych osobowych. Liczby zakwalifikowanych osób zmieniały się jak w kalejdoskopie – najpierw 9, potem 12, w końcu 20 – bez żadnego dokumentu. Efekt: mieszkańcy wciąż nie wiedzą, czy kupować węgiel, czy czekać na „magiczny” przetarg 2026.
Remont dworu w Brodach kosztował ponad 1,5 mln zł, a w piwnicach woda „była, jest i będzie”, przyznaje urzędnik, który dodaje, że będą ją wypompowywać, aby ustalić źródło problemu. Duże środki wydane, środki które pozyskał poprzedni burmistrz.
Milionowe remonty nie powstrzymują wody, a radni mają zgłaszać sprawy do gabinetu burmistrza zamiast poruszać je publicznie.
Wyróżnienia „Zasłużony dla gminy” stały się polem do demonstracji władzy. Wnioski opozycji odrzucono a burmistrz oświadczył, że sam będzie decydował o przyznaniu tytułów – jak zrozumieliśmy.
Dyscyplina musi być – burmistrz bierze sprawy w swoje ręce i przewodniczący Paweł Hebda go nie upomina, ale już gdy radni się bronią i odpierają zarzuty to są traktowani przez niego jak „zło wcielone” i że przeszkadzają.
Jeden Radny został potraktowany jak „głupek” a drugiego dyscyplinował za korzystanie z telefonu podczas jego przemowy, kolejny to ciężko powiedzieć w czym zawinił i o co burmistrzowi chodziło, bo ten radny tylko stara się dbać o nasze bezpieczeństw – lekcja manier dla radnych najwyższej próby(sarkazm). Nie miało dla burmistrza znaczenia, że obok siedzący mecenas korzystał z komórki (rozmowa). Wielokrotnie jeden z inspektorów na posiedzeniach sesji (na co mamy świadka) „bawił” się komórką.
Bezpieczeństwo mieszkańców też jest sprawą względną. Wniosek o defibrylator na stadionie MKS Kalwarianka został odrzucony, bo w pierwszej kolejności urządzenia mają trafić do szkoły, której dyrektorem jest szwagier burmistrza? Efekt: trzy defibrylatory w promieniu około 50 metrów, a stadion pozostaje bez zabezpieczenia.
Czy według „lubiącego cyferki” burmistrza odległość urzędu od policji (defibrylatory) jest większa czy mniejsza jak odległość między szkołą a MKS na który radny składa wniosek o zakup defibrylatora – ta pokrętna logika i ewidentny brak rozumienia odległości poraża?
Po tym, jak burmistrz oznajmił, że radnemu będzie odpowiadał tylko na piśmie, radny zaproponował zakup szafy, aby do niej śpiewali jego poplecznicy. Piosenka brzmiała mniej więcej tak: „Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”. Była to wyraźna ironiczna reakcja na prowokacyjne i aroganckie zachowanie burmistrza podczas sesji, pokazująca absurd sytuacji i dystans radnego do poplecznictwa w radzie.
I wreszcie wisienka na torcie: afera łańcuchowa. Burmistrz próbował ukryć przed mieszkańcami i częścią radnych zakup dwóch łańcuchów – złotego dla siebie i srebrnego dla przewodniczącego rady.
Sekretarz stwierdziła, że łańcuchy mają inni urzędnicy – na przykład prezesi związków i innych organizacji, którzy finansowali je ze swoich składek. Tymczasem burmistrz chce swoje łańcuchy nabyć z publicznych środków, co w kontekście całej sesji jest wyjątkowo wymownym symbolem oderwania od codziennych potrzeb mieszkańców. Takiego nieprofesjonalnego tłumaczenia dla „fanaberii łańcuchowej” jeszcze nie słyszano. Cytat „... ma wyglądać ładnie na ładnych uroczystościach…” i że „...to są insygnia władzy…” No i mamy króla Tadzika I, czy też cysorza Tadzika I ? Co do przewodniczącego musimy się zastanowić nad tytułem?
Czy to pucha, buta, arogancja zaczęła gościć w magistracie, a koszty zwalą się na mieszkańca?
Podsumowując, sesja uwypukliła powtarzające się problemy w gminie: brak przejrzystości, niejasne decyzje inwestycyjne, faworyzowanie bliskich współpracowników i ograniczanie udziału radnych opozycji.
Mieszkańcy pozostają w niepewności co do wydatkowania publicznych pieniędzy, a spektakl prowadzony w imieniu gminy bardziej przypomina farsę niż rzetelną debatę publiczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz