środa, 3 września 2014

Z dworu na bruk?


Choć lokatorzy zdawali sobie sprawę, że dwór jest wystawiony na sprzedaż, czuli się bezpieczni. Oferta przez lata nie skusiła żadnego inwestora, więc nie spodziewali się rychłej zmiany tego stanu rzeczy. Jednak niedawno dowiedzieli się, iż do końca października będą musieli się wyprowadzić. Z zupełnie nieoczekiwanego powodu...

Wybudowana w pierwszej połowie XIX w. okazała siedziba rodziny Brandysów w Brodach kilkukrotnie zmieniała właścicieli. Ostatnim była spółka Brodvin, obecnie w upadłości likwidacyjnej. Choć syndyk masy upadłościowej od lat próbował sprzedać dwór, nie przeszkadzało mu to w jednoczesnym wynajmowaniu mieszkań, na które niegdyś podzielony został budynek. Jedna z par wprowadziła się do niego dopiero w kwietniu tego roku i liczyła na to, że pomieszka w tym miejscu przynajmniej parę lat. Tymczasem w połowie lipca (podobnie jak pozostałe rodziny) otrzymała wypowiedzenie umowy najmu z informacją, iż do 31 października musi zwolnić lokal. Dwa suche zdania i ani słowa wyjaśnienia, co jest przyczyną tej niespodziewanej decyzji. – Gdybyśmy wiedzieli, że za pół roku grozi nam wyprowadzka, nie robilibyśmy remontu. Najwięcej pieniędzy władowaliśmy w kuchnię, która była w tragicznym stanie. Zanim podpisaliśmy umowę, syndyk wyjaśnił nam, że wypowiedzenie możemy dostać tylko w sytuacji, gdybyśmy nie płacili czynszu albo wtedy, gdy znajdzie się kupiec na ten budynek. Ale nie zapowiadał, że może to nastąpić w ciągu kilku miesięcy – opowiada młoda kobieta.

ZEPSUTY PIEC

W Andrzejki ona i jej partner zamierzali się pobrać, bo we dworze mają wystarczająco duży salon, by urządzić niewielkie przyjęcie weselne. Teraz muszą zapomnieć o tych planach, bo nie wiedzą, gdzie będą mieszkali w listopadzie. Najbardziej martwią się o dzieci, które mocno przeżyły ostatnią przeprowadzkę, a wkrótce czeka je następna. Być może do zupełnie innej miejscowości, co będzie się wiązało z trudną dla nich zmianą szkoły. – Co ciekawe, odkąd tu zamieszkaliśmy, cały czas płacimy za ogrzewanie, choć piec centralnego ogrzewania od początku jest nieczynny, bo zepsuł się w marcu. Teraz administrator mówi, że nie da się go naprawić i dlatego dostaliśmy wypowiedzenia – żali się kobieta.

Pokoje w popadającym w ruinę dworze są wilgotne i zagrzybione, ale niski czynsz wynagradza lokatorom pewne niedogodności. Małgorzata i Jarosław, którzy wprowadzili się do budynku pięć lat temu, mają tylko 1500 zł dochodu miesięcznie. Gdyby wynajęli mieszkanie po cenie rynkowej, na życie zostałyby im grosze. A ponieważ 11 sierpnia urodziło się ich pierwsze dziecko, muszą się liczyć ze wzrostem wydatków. Na domiar złego swoje oszczędności władowali niedawno w remont pomieszczeń, które muszą opuścić - wymienili przegniłą podłogę w kuchni, muszlę klozetową, pomalowali ściany. – Chcieliśmy, aby nasz synek miał w miarę dobre warunki. Tak bardzo cieszyłam się ciążą, a teraz czuję paraliżujący lęk przed przyszłością – mówi Małgorzata.

NAPRAWIĆ SIĘ NIE DA

Umowy najmu, które podpisały rodziny mieszkające we dworze, zawarte zostały na czas nieokreślony. W każdej jest zapis, że jedna ze stron może ją rozwiązać z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia. Ale Ustawa o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i zmianie kodeksu cywilnego daje wynajmującemu bardzo niewiele możliwości, by pozbyć się niechcianych lokatorów. Może rozwiązać z nimi umowy najmu jedynie w sytuacji, gdy używają lokalu w sposób niezgodny z przeznaczeniem, niszczą urządzenia przeznaczone do wspólnego korzystania, drastycznie zakłócają porządek domowy, pomimo pisemnym upomnieniom zalegają z zapłatą czynszu lub innych opłat, podnajmują czy nieodpłatnie udostępniają innym osobom mieszkanie albo jego część. Ponadto właściciel musi na piśmie określić przyczynę wypowiedzenia, ponieważ w przeciwnym razie będzie ono nieważne. W tym przypadku tego zabrakło.

Lesław Kolczyński, syndyk masy upadłości spółki Brodvin zaznacza, że wypowiedzenia są zgodne z treścią zawartych umów. Całkowitym milczeniem pomija cytowane przez nas zapisy ustawy, a na pytanie o to, dlaczego w pismach, które otrzymali lokatorzy nie określił przyczyn wypowiedzenia, odpowiada wymijająco. - Mieszkańcy doskonale znają powód, ponieważ byli o tym informowani. Awaria kotła centralnego ogrzewania uniemożliwia dostarczanie ciepła do mieszkań w nadchodzącym sezonie grzewczym. Jego naprawa praktycznie nie jest możliwa – twierdzi syndyk.

GMINA MOŻE POMOŻE

Końcem lipca Rada Miejska w Kalwarii Zebrzydowskiej podjęła decyzję o nabyciu prawa wieczystego użytkowania dworu wraz z otaczającym go terenem (o czym pisaliśmy przed tygodniem). Choć nieruchomość nie trafi w ręce prywatnego kontrahenta, sytuacja lokatorów pozostaje bez zmian. Wiceburmistrz Halina Cimer podkreśla, że jeśli potrzebują pomocy, powinni w tej sprawie zwrócić się do Urzędu Miasta, a dotychczas żaden z nich tego nie zrobił. Nie ukrywa jednak, iż wniosek o przyznanie lokum może skończyć się jedynie wpisaniem na długą listę oczekujących, ponieważ gmina nie ma wolnych mieszkań komunalnych. – Jeśli ci ludzie wyrażą na piśmie, jaki mają problem, pozwoli nam to uruchomić właściwą procedurę. Na razie nie wiem, jaka jest ich sytuacja finansowa i czy są zameldowani na terenie gminy. Ale nikogo na bruku nie zostawimy. Jeśli tym osobom należy się pomoc, a zdecydują się wynająć mieszkanie, mogą otrzymać dodatek mieszkaniowy – zapewnia Halina Cimer.

Tekst: Edyta Łepkowska


 

W dworze mieszkają rodziny z dziećmi, z których jedno urodził
się w sierpniu tego roku. Foto: Edyta Łepkowska

Artykuł ukazał się w Małopolskiej Kronice Beskidzkiej – 28.08.2014, www.beskidzka24.pl – 2014-09-01

1 komentarz:

  1. gmina nie ma wolnych mieszkań komunalnych ?!?!?! A mieszkania w ośrodku zdrowia w Leńczach ?! mieszkają tam Ukraincy pseudo piłkarze Kalwarianki, robiąc tam taki burdel i syf że mieszkający z nimi Liput ( również piłkarz Kalwarianki ) postanowił się wyprowadzić. a co najlepsze to czynsz płacą w wysokości 300 zł co jest śmieszne. Na takich warunkach o dzisiaj się tam mogę wprowadzać

    OdpowiedzUsuń